niedziela, 10 sierpnia 2014

[8] Oprócz błękitnego nieba... Bieszczady!


Szczerze nie lubię mojej rodzinnej miejscowości. Są tylko dwie rzeczy, dla których (czasem) lubię tu spędzać czas: po pierwsze dom, a w nim moja kochana psica, koty, najwygodniejsze na świecie łóżko, snujący się zapach obiadu i domowego ciasta, o rodzicach i siostrze nawet nie wspominając. Czasami i sąsiad hałasujący przy warsztacie ma swój urok i dopełnia wizerunku tej domowej sielanki (pod warunkiem, że robi to nie wcześniej niż w południe). Drugą rzeczą, dla której chce mi się wracać jest bliskość Bieszczad. Wystarczy godzina drogi, bym znów mogła być „na ty” z takimi widokami:

Dziś miałam okazję wybrać się z tatą i siostrą do Mucznego i zdobyć Bukowe Berdo, które ostatni raz odwiedzałam jakieś 2 lata temu.

Nawet nie wiem jak rozwinąć tę bieszczadzką myśl. Widok na tyle częsty, że powinien być zwyczajny i nie wzbudzać większych emocji, jednak za każdym razem gdy tam jestem, czuję się jak dzieciak odkrywający nowe miejsca na kuli ziemskiej. Mimo upału, zmęczenia i w końcu momentu załamania (który na dopada chyba każdego na szlaku), kiedy mówisz sobie „nie, nie zrobię już ani kroku więcej, nie chce mi się”, zawsze wiesz, że jednak warto się na nie zdobyć, bo pod szczytem ogarnie cię euforia i nagły kop adrenaliny, dzięki któremu ostatnie metry pokonasz lecąc dwadzieścia centymetrów nad ziemią. A potem…


Widok z Bukowego Berda na Wielką i Małą Rawkę  - długi grzbiet po prawej
pod trójkątnopodobną chmurą :)

Choć słońce wciąż mocno grzało, w powietrzu czuć już powoli zapach wczesnej jesieni. Zresztą kolory łąk i lasu również tracą soczystą, letnią zieleń ustępując miejsca rudościom.


Bieszczady to najlepsze miejsce na reset, na zebranie myśli, spotkanie z przyjaciółmi czy po prostu odcięcie się na kilka dni od cywilizacji.
Przez najbliższe noce niebo rozświetlać będą tysiące tzw. spadających gwiazd. Chociaż w tym roku zjawisko niefortunnie pokrywa się z perygeum księżyca (nie dość, że jest w pełni, to jeszcze w położeniu najbliżej Ziemi), warto poświęcić kilka godzin snu na obserwacje. Żadne miejsce nie nadaje się do tego tak świetnie jak Bieszczady! Już nawet pomijając drobny fakt, że aktualnie na terenie kilku gmin jest utworzony park nocnego nieba, czyli użycie sztucznego światła nocą zostaje mocno ograniczane. Wystarczy wziąć koc, herbatę w termosie i złapać stopa w kierunku gdziekolwiek, byle w Bieszczady. A potem usadowić się wygodnie w odludnym miejscu na trawie (a tego akurat pod dostatkiem!) w miłym towarzystwie i spojrzeć w górę :)



Więcej o Perseidach możecie przeczytać tu: http://astrohawkeye.blogspot.com/2014/07/spadajace-gwiazdy-2014-perseidy-jak-gdzie-kiedy-obserwowac.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz